Jezus staje pośród uczniów i mówi: Pokój wam! Po czym dziwi się im, że nie potrafią mu zaufać, otworzyć się na Niego. Dziwi się, że nie mogą lub w tym momencie nie są w stanie przyjąć daru, jaki im ofiaruje. Dlatego Jezus nie poddaje się, On pozwala im się dotknąć, pozwala im się do siebie zbliżyć. Jezus pokazuje im jeszcze coś ważnego, pokazuje im swoje uwielbione ciało. Pokazuje im swoje rany, które nosi na rękach, nogach i na sercu – które nie znikły po Jego zmartwychwstaniu, ale pozostały na Jego ciele jako znak zwycięstwa nad słabością, egoizmem, grzechem, Szatanem i śmiercią. Doświadczenie Jezusa zmartwychwstałego również rodzi pytanie, dlaczego Jego rany się nie zagoiły, dlaczego nie znikły – czemu pozostały? Jezus nosi rany na swoim uwielbionym ciele po to, aby się wypełniła zapowiedź dana przez proroka Izajasza:
Mówił Syjon: „Pan mnie opuścił, Pan o mnie zapomniał”. Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet, gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie. Oto wyryłem cię na obu dłoniach.
Moje i twoje imię zostało wyryte na ręku Boga. Tak jak się ryje metalowym rylcem w kamieniu. Tak moje i twoje imię zostało wyryte na dłoniach Jezusa – moje i twoje imię Go bolało. A pomimo tego, On nie chce zapomnieć – On nie chce zapomnieć o mnie i o Tobie. Wręcz przeciwnie. Jak w kamieniu ryjemy napis, aby był na wieczną rzeczy pamiątkę, tak Jezus wyrył mnie i ciebie na swoich dłoniach, aby nigdy o nas nie zapomnieć. O nas to znaczy o naszej wspólnocie, o Kościele przez wielkie „K”.